Pierwszy raz wdziałam batony białkowe dostępne w sklepie spożywczym kilkanaście lat temu. Nie było to wcale w Polsce, a w Danii, gdzie byłam na wakacjach u rodziny. Przeżywałam zachwyt nad dostępnością wielu produktów, których wtedy u nas nie było. Jednak pomimo tego, raczej nie ryzykowałam wydawania pieniędzy na wcale nie tanie przekąski, które były dla mnie totalną nowością.
Dziś realia są znacznie inne. Produkty takie jak batony z zwiększoną zawartością białka dostępne są w wielu sklepach, popularnych sieciówkach, drogeriach i oczywiście punktach z typowymi produktami dla osób trenujących.
Napisałam, że są to batony ze zwiększoną ilością białka i chyba tak po prostu można by te produkty zdefiniować. Nie istnieją żadne granice, które pozwalałyby nazywać batonik białkowym lub nie. Nie ma zatem kryterium, które jasno określałoby czy producent może tak swoją przekąskę nazwać. Jednak zestawiając batony białkowe ze zwykłymi i porównując zawartość tego makroskładnika, faktycznie widać różnice.
W dzisiejszym poście poszukam też innych różnic i spróbuję odpowiedzieć na pytanie: